pisanie o rumunistanie
piątek, sierpnia 28, 2009
  bieganie po titanie
titan, albo i.o.r. to jeden z większych parków w bukareszcie. a park w bukareszcie to skarb. mało jest w tym mieście terenów zielonych, bo każdy wolny skrawek terenu w ciągu ostatnich kilku lat był zamieniany w plac budowy, na którym stawalo jakieś obrzydlistwo. mam zatem szczęście, że mieszkam koło parku. i to nie byle jakiego, takiego z jeziorem, wyspami, wi-fi i mnóstwem ścieżek do biegania.

wokół parku obraca się właściwie cały mój dzień. rano, do parku idzie się biegać (albo jeździć na rolkach - moja ukochana żona biegać nie lubi, więc się wozi). biegać da się właściwie tylko rano, bo później alejki okupują mamuśki z wózkami, rowerzyści, rolkarze i spacerowicze z psami. po południu, gdy już przeczytam cały internet, idę do parku pracować. najczęściej do "klubu szachistów": wydzielonego miejsca ze stołami i ławkami, do którego zwierzęta, kobiety i dzieci wstępu nie mają, bo odbywają się tam rzeczy wielkiej wagi. mianowicie brzuchaci panowie grają... we wszystkie możliwe gry, poza szachami. poważnie, widziałem panów rżnących w tysiąca, w domino, w table, w brydża, w pokera, ale w szachy... nie widziałem. panowie zachowują się raczej cicho, tylko niekiedy podnosi się rwetes, ale tylko przy stolikach, przy których uprawia się hazard - w momentach, gdy któryś z graczy próbuje oszukać. klub obsługuje prawdziwy steward, domnu' georgica czyli po naszemu pan jureczek, który co chwila jest wołany, by doniósł piwko. domnu' georgica ma chyba z siedzemdziesiąt lat, jest przygarbiony, twarz ma mocno ogorzałą i pomarszczoną. dorabia sobie chyba do renty czy emerytury sprzedażą piwa ursus, które chowa w żywopłocie. zawołany, starczym truchtem biegnie do swojej kryjówki, wyjmuje butelkę, truchtając po drodze ociera ją dłonią, a na miejscu docelowym zdejmuje kapsel przy pomocy profesjonalnego, barowego otwieracza do butelek, który cały czas ma w ręce. usłużnie stawia butelkę przed graczem, pobiera opłatę i wydaje resztę, wyjmując drobniaki z kieszonki na piersiach.
chodzę do "klubu szachisty" z kilku powodów. po pierwsze są tam stoliki (zadaszone!) , po drugie - nie ma internetu, dalej - gracze nie zwracają na mnie uwagi. niemal nic mnie nie rozprasza.

a wieczorem chodzimy z danielą do parku na spacer. obchodzimy wtedy jezioro wokół krokiem powolnym i dostojnym, jak wszyscy spacerowicze. mijamy ogródki piwne. mijamy "klub szachisty" w którym widzę tych samych graczy, co rano i wieczorem. po drodze te same mamuśki z tymi samymi dziećmi w tych samych wózkach. i te same psy z panami na smyczy. albo i luzem. rowerzystów i rolkarzy też tych samych. tych samych ochroniarzy pilnujących tych samych placów zabaw. nawet te same żółwie w jeziorze. i tak sobie czasem myślimy... że chyba za bardzo czujemy się jak w domu...

Etykiety: , ,

 
Komentarze:
Bardzo fajny blog;)
ja się szykuje dopiero do Rumunii ale po lekturze jakoś mi pewniej:)
 
To chyba dobrze, że czujecie się jak w domu :-) Pozdrawiam!
 
:) Pisz dalej! Od sierpnia już trochę minęło...
Pozdrawiam,
K.K.
 
Ponad rok temu, któregoś z upalnych sierpniowych dni siedziałam sobie na ławce parku Tineretului, nieopodal domu pewnego młodego Rumuna, który miał stać się moim towarzyszem na resztę życia. Tymczasem piszę teraz z Katowic, z bloku na przeciwko Wojewódzkiego Parku Kultury i Rozrywki i czytam Twojego bloga, zastanawiając się, czy nie powinnam być w tej chwili jednak na bulwarze Tineretului. Napiszesz coś jeszcze, co tam słychać w Rumunii? Pozdrawiam z Polski.
 
Ponad rok temu, któregoś z upalnych sierpniowych dni siedziałam sobie na ławce parku Tineretului, nieopodal domu pewnego młodego Rumuna, który miał stać się moim towarzyszem na resztę życia. Tymczasem piszę teraz z Katowic, z bloku na przeciwko Wojewódzkiego Parku Kultury i Rozrywki i czytam Twojego bloga, zastanawiając się, czy nie powinnam być w tej chwili jednak na bulwarze Tineretului. Napiszesz coś jeszcze, co tam słychać w Rumunii? Pozdrawiam z Polski.
 
Ponad rok temu, któregoś z upalnych sierpniowych dni siedziałam sobie na ławce parku Tineretului, nieopodal domu pewnego młodego Rumuna, który miał stać się moim towarzyszem na resztę życia. Tymczasem piszę teraz z Katowic, z bloku na przeciwko Wojewódzkiego Parku Kultury i Rozrywki i czytam Twojego bloga, zastanawiając się, czy nie powinnam być w tej chwili jednak na bulwarze Tineretului. Napiszesz coś jeszcze, co tam słychać w Rumunii? Pozdrawiam z Polski.
 
O, jak dobrze, ze podjales pisanie na blogu znowu :-)
Pozdrawiam,
Ola
 
Tomku, "odkryłam" twoj blog i bardzo przyjemnie mi sie go czyta. masz lekkie pioro i poczucie humoru, ktore bardzo lubie. na luzie opisujesz te kraine kukurydzą plynącą. ale dlaczego tak rzadko piszesz???? prosze o wiecej! moze byc codziennie :) pozdrawiam! transilvania
 
Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]





<< Strona główna
po pięciu latach w rumunistanie, po czterech latach od porzucenia pisaniny powracam do komentowania rumuńskiej rzeczywistości.

wygląda na to, że rzeczywistość się zmieniła. i sposób patrzenia także.

autor uprzedza lojalnie, że jego obserwacje są stronnicze, opinie - subiektywne, a teksty w zamierzeniu ironiczne, a nawet złośliwe.

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Bukareszt, Romania
Archiwa
sierpnia 2004 / września 2004 / października 2004 / listopada 2004 / grudnia 2004 / stycznia 2005 / lipca 2005 / września 2005 / sierpnia 2009 /


Powered by Blogger
Web Counters

Subskrybuj
Posty [Atom]