pisanie o rumunistanie
piątek, października 08, 2004
  ciezka jazda
no i fomka znowu w rumunii. dokladnie od poniedzialku oglada jesienne slonce i leczy sie z polskiej jesiennej depresji wywolwanej dwoma tygodniami deszczu i z grypy, wywolanej przez tenze sam czynnik pogodowo-klimatyczny.

mialem wracac wygodnym pociagiem ze lwowa do sofii, tylko ze niestety pociag ow jest, zdaje sie, sezonowy. wybralem zatem w juz mi znany balaj lwow-czerniowce pokonujacy te 300 kilometrow w zawrotnym czasie dwunastu (!) godzin. w 'marszrutce' z granicy do lwowa poznalem polskiego handlarza malo oryginalnym obuwiem znanych marek, z ktorymsmy sobie w dworcowym bufecie, przy herbacie, kanapkach i kapce wodeczki umilali czas opowiesciami o dalekich krajach na wschodzie i poludniu. po chwili podeszlo do nas jakies chude chlopie w mundurze pogranicznika i poprosilo o paszporty. sprawdzalo je chyba z kwadrans, na wszystkie strony, w koncu oddalo i zaproponowalo wiatrowkowe zawody strzeleckie. nalegal chlopak dosc dlugo, az wreszcie, duren jeden, sie zgodzilem. no i oczywiscie ogral mnie okrutnie, musialem zaplacic za kulki i dac mu tyle hrywien, ile punktow roznicy do niego mialem. szczesciem skonczylo sie tylko na pieciu dolcach...

na podroz kupilismy jeszcze cwiarteczke i pajechali kupiejnym wagonam. rano, w czerniowcach chwilke szukalem 'taksowki' do suczawy, lecz 'taksowka' sama mnie znalazla. krotko ostrzyzony, niestary czlowiek w trzypasiastym dresie zapytal, dokad jade.
-do suczawy.
-idi sa mnoj.
-skilki?
-a skilki dajesz? - zapytal z usmiechem, liczac, za trafil na frajera.
-siem. kak wsiegda. - tu go rozczarowalem.
-a wosiem dasz? - sprobowal tonem nieco blagalnym - rumynskie mytniki mnoze bierut...
-haj bude. - przystalem. gdybym faktycznie nie byl frajerem, to licytacje zaczalbym od szesciu, czy nawet pieciu dolca. tym bardziej ze oprocz mnie jechaly jeszcze trzy osoby i kupa jakiejs kontrabandy w bagazniku.
jechal spokojnie, ale gdy na jakims skrzyzowaniu czarna bawara z przyciemnianymi szybami zajechala mu droge, ten dogonil ja, na nastepnych swiatlach wyskoczyl z samochodu i wymachujac piesciami krzyczal cos do kierowcy. kiedy wrocil, wytlumaczyl nam wszystkim, ze wlasnie umowil sie z tamtym kierowca na 'solo' dzis wieczorem.
na granicy stalismy dlugo jak jasny gwint, az sie balem ze to z powodu mojego poprzedniego nielegalnego pobytu i ze wlasnie maja zamiar mnie nie przepuscic.
nasz kierowca podbiegl do nieco grubawej, rumunskiej celniczki i calujac w reke, wetkna jej jednoczesnie kilka banknotow. porozmawial chwilke i wrocil do nas, tlumaczac: 'to bardzo dobra kobieta, bardzo ja szanuje. nigdy nie chce wiecej, niz sie jej daje. kiedys wozilem krysztaly z turcji. raz, jak nie mialem pieniedzy, to dalem jej jeden komplet. to ona brac nie chciala, a potem mi jeszcze pieniadze za niego chciala oddac! a inni, to jeszcze dwa, albo trzy takie komplety brali. a ona nigdy nie powie, ze za malo. bardzo dobra kobieta. i jeszcze w domu ma jakies klopoty, maz alkoholik...'
po drodze dwa razy zatrzymywala nas policja i za kazdym razem musial ich blatowac. 'daaaj, pane, daj, mama prosyla...' - przedrzeznial, ale placil bez mrugniecia okiem.

w suczawie na dworcu zobaczylem dwu chlopakow z plecakami i karimatami przy plecakach. 'dokad to sie wybieracie?' - zapytalem po polsku i trafilem bez pudla. chlopaki z plecakami okazaly sie byc dziennikarzami, poszukujacymi mniejszosci polskiej na bukowinie, zeby napisac o niej smutny reportarz. wypytali mnie troche, ale duzo im powiedziec nie moglem.

poznym popoludniem bylem juz w domu.

na pierwsze zajecia ide dopiero jutro, bo do tej pory na uczelni panowalo tornado. nikt nie wiedzial, co i gdzie sie odbywa, a wiekszosc zajec i tak sie nie odbywala. a jutro, w sobote, wyklady maja studenci europeistyki.
 
Komentarze: Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]





<< Strona główna
po pięciu latach w rumunistanie, po czterech latach od porzucenia pisaniny powracam do komentowania rumuńskiej rzeczywistości.

wygląda na to, że rzeczywistość się zmieniła. i sposób patrzenia także.

autor uprzedza lojalnie, że jego obserwacje są stronnicze, opinie - subiektywne, a teksty w zamierzeniu ironiczne, a nawet złośliwe.

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Bukareszt, Romania
Archiwa
sierpnia 2004 / września 2004 / października 2004 / listopada 2004 / grudnia 2004 / stycznia 2005 / lipca 2005 / września 2005 / sierpnia 2009 /


Powered by Blogger
Web Counters

Subskrybuj
Posty [Atom]