wzmianka nr 2
kolejne zaszczytne wyroznienie dla mojej dawno niewidzanej, lecz z jak najwieksza sympatia wspominanej kuzynki Ani z Lubaczowa, Polska, (tu oklaski.............) za pozostawienie znaku obecnosci w postaci komentarza! bardzo mi milo! to bardzo wazne dla mnie, ze sie meldujecie, szczegolnie w okresie aklimatyzacji. tymczasem oglaszam, ze niniejszy zawieszam przyznawanie 'zaszczytnych wzmianek', bo pomyslalem, ze moga one kogos oniesmielic i sie tylko dla tego powodu nie odezwie... :)
a propos aklimatyzacji do klimatu: zrobilo sie tutaj niesamowicie goraco i duszno, wiec troche kiepsko sie czuje, chodze jak mara, pije wode litrami i natychmiast ja wypacam. w ogole potrzebuje chyba jakichs mineralow, czy witamin. ale spokojnie, mamula, tu tez sa apteki, nie musisz wysylac. tylko napisz, prosze, co najlepiej kupic. w komentarzu, to fajnie wyglada:)
cicerone zamelodowal dzisiej, ze przyjsc nie moze, bo pomaga tacie. dobrze, niech pomaga. na zakupy mamy isc jutro. poza mna chec wyjscia zadeklarowala bardzo mila, mlodziutka zabojadka o imieniu Sandrine, z ktora sobie w wolnych chwilach konwersuje po rusku. cale to towarzystwo, z wyjatkiem co glupszych makaronow, jest dosc poliglotyczne, ale to zrozumiale: nikt ze zgnilego zachodu nie uczy sie takiego jezyka jak rumunski jako pierwszego obcego. no, moze za wyjatkiem jednej mulatki z kraju slimakozercow, ktorej na imie Hella. ta to w ogole jest agregatka. jej mama jest z rumunii, tata z beninu, mieszkaja w marsylii (gdzie, jak wiadomo, francuski is the second, after arabic, most spoken language, nie wiem jak to napisac po polsku, jesli ktos ma pomysl, to prosze o sugestie), urodzila sie w stanach i obecnie romansuje z Davide, moim wspollokatorem.
jesli kogos obchodzi stan instalacji wodociagowej w moim akademiku: bylem dzis w biurze ds. wymiany i pozyczek studentow miedzy uczelniami, gdzie dowiedzialem sie rzeczy, ktora mna wstrzasnela, a przemilcze juz reakcje tych zachodnich pieszczochow w pianie kapanych: konserwacja instalacji grzewczej moze potrwac jeszcze tydzien! natychmiast zapytalem, gdzie w miescie znajduje sie jakis basen, bo jednak porzebuje zmyc z siebie ten bardziej uporczywy brud pod cieplym prysznicem. usmialismy sie do lez wraz z Carmen, specjalistka ds. studentow z importu.
pogadalem z nia jeszcze o formalnosciach meldunkowych. ze szczerego serca odradzila mi formalnie wymagany meldunek na policji, poniewaz zetkniecie z tutejsza biurwokracja jest podobno traumatycznym przezyciem. mam po prostu regularnie, co trzy miesiace przekraczac granice. gdyby to widzieli moi niemieccy biuralisci wzglednie biurwy z uczelnianych urzedow, decernatow i dekanatow ds. najabsurdalniejszych!
dobra, pozdrawiam wszystkich, zachecam do komentowania. mozna to robic po przemysku, bez podpisywania sie. uprzedzam lojalnie, ze i tak sie dowiem (taka mala sztuczka), od kogo ten komentarz, a dla reszty czytelnikow pozostanie on anonimowy. prosze wiec o tzw. feedback, czyli konstruktywna krytyke, czy aby mie przynudzam, czy jakies watki powinienem sobie darowac, czy moze niektore rozwinac... a jesli uwazacie, ze blog jest boski i niczego lepszego nigdy nie czytaliscie, to tez to napiszcie. po ramieniu poklepie sie sam! :)