folklor lokalny
w sobote chcialem zrobic pranie. niestety, pralnia w akademiku nie dzialala, bo sobota. nie ma personelu. niewazne, ze nie trzeba mi bylo do tego prania personelu tylko pralki, nic sie nie dalo zrobic. 'a luni, luni' - tlumaczyla mi portierka. ze w poniedzialek. spakowalem swoje brudne majtki w plecak i poszedlem do mojego nowego mieszkania, do ktorego mam sie wprowadzic dopiero we wrzesniu.
kiedy maszyna prala za mnie, ja sie zdrzemnalem. niestety, nie na dlugo, bo ze snu wyrwal mnie jakis przerazliwie glosny dzwiek. najpierw myslalem, ze to laduje odrzutowiec. potem dzwieki zaczely laczyc sie w straszliwie szybka melodie, wiec pomyslalem, ze albo cos ze mna nie tak, albo cos sie w matriksie przestawilo. ale wyjrzalem za okno i zobaczylem... tuzin cyganow z trabami roznej wielkosci. to znaczy weselna orkiestre. ktos z sasiadow sie hajtal i swoja radosc oznajmial wszystkim wokol. tak wiec za darmo mialem koncert cyganskiego harcoru:) musze powiedziec, ze grali po mistrzowsku.
w zwiazku z tym, ze w zeszla niedziele skonczyl sie u prawoslawnych post przed Zwiastowaniem, wszyscy zenia sie tu jak wariaci. i nie moga spokojnie przejechac przez miasto, tylko na modle amerykansko-balkanska trabia ze wszystkich sil swoimi swiezo wyklepanymi samochodami z importu. z przodu, obowiazkowo, jedzie nie mloda para, tylko auto z szyberdachem, z ktorego wystaje kamerzysta. natomiast restauracje, w ktorej odbywa sie wesele, poznac mozna latwo po kilku facetach bez marynarek, ktorzy stoja przed drzwiami, a kazdy z nich w garsci gniecie komorke.
wczoraj za to wybralem sie na bazar. za wstep sie placi, stoi sie w kolejce do wejscia. przez cizbe przepychaja sie mlode cyganki, droge torujac sobie niemowlakami. niewiarygodne, jak mocno potrafia takim dzieckiem przywalic komus w plecy! mnie na przyklad jedna przywalila... a na miejscu cuda nad cudami: perskie dywany z tajwanu, amerykanskie dzinsy z turcji i prawie oryginalne adidasy. poza tym mnostwo roznego badziewia, importowanego m. in. z naszego kochanego kraju. a przy wyjsciu bukinista, u ktorego znalazlem "Nad Niemnem" Orzeszkowej po rumunsku. ze tez komus sie chcialo tego gniota tlumaczyc...