pisanie o rumunistanie
poniedziałek, sierpnia 23, 2004
  folklor lokalny
w sobote chcialem zrobic pranie. niestety, pralnia w akademiku nie dzialala, bo sobota. nie ma personelu. niewazne, ze nie trzeba mi bylo do tego prania personelu tylko pralki, nic sie nie dalo zrobic. 'a luni, luni' - tlumaczyla mi portierka. ze w poniedzialek. spakowalem swoje brudne majtki w plecak i poszedlem do mojego nowego mieszkania, do ktorego mam sie wprowadzic dopiero we wrzesniu.

kiedy maszyna prala za mnie, ja sie zdrzemnalem. niestety, nie na dlugo, bo ze snu wyrwal mnie jakis przerazliwie glosny dzwiek. najpierw myslalem, ze to laduje odrzutowiec. potem dzwieki zaczely laczyc sie w straszliwie szybka melodie, wiec pomyslalem, ze albo cos ze mna nie tak, albo cos sie w matriksie przestawilo. ale wyjrzalem za okno i zobaczylem... tuzin cyganow z trabami roznej wielkosci. to znaczy weselna orkiestre. ktos z sasiadow sie hajtal i swoja radosc oznajmial wszystkim wokol. tak wiec za darmo mialem koncert cyganskiego harcoru:) musze powiedziec, ze grali po mistrzowsku.

w zwiazku z tym, ze w zeszla niedziele skonczyl sie u prawoslawnych post przed Zwiastowaniem, wszyscy zenia sie tu jak wariaci. i nie moga spokojnie przejechac przez miasto, tylko na modle amerykansko-balkanska trabia ze wszystkich sil swoimi swiezo wyklepanymi samochodami z importu. z przodu, obowiazkowo, jedzie nie mloda para, tylko auto z szyberdachem, z ktorego wystaje kamerzysta. natomiast restauracje, w ktorej odbywa sie wesele, poznac mozna latwo po kilku facetach bez marynarek, ktorzy stoja przed drzwiami, a kazdy z nich w garsci gniecie komorke.

wczoraj za to wybralem sie na bazar. za wstep sie placi, stoi sie w kolejce do wejscia. przez cizbe przepychaja sie mlode cyganki, droge torujac sobie niemowlakami. niewiarygodne, jak mocno potrafia takim dzieckiem przywalic komus w plecy! mnie na przyklad jedna przywalila... a na miejscu cuda nad cudami: perskie dywany z tajwanu, amerykanskie dzinsy z turcji i prawie oryginalne adidasy. poza tym mnostwo roznego badziewia, importowanego m. in. z naszego kochanego kraju. a przy wyjsciu bukinista, u ktorego znalazlem "Nad Niemnem" Orzeszkowej po rumunsku. ze tez komus sie chcialo tego gniota tlumaczyc...
 
Komentarze: Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]





<< Strona główna
po pięciu latach w rumunistanie, po czterech latach od porzucenia pisaniny powracam do komentowania rumuńskiej rzeczywistości.

wygląda na to, że rzeczywistość się zmieniła. i sposób patrzenia także.

autor uprzedza lojalnie, że jego obserwacje są stronnicze, opinie - subiektywne, a teksty w zamierzeniu ironiczne, a nawet złośliwe.

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Bukareszt, Romania
Archiwa
sierpnia 2004 / września 2004 / października 2004 / listopada 2004 / grudnia 2004 / stycznia 2005 / lipca 2005 / września 2005 / sierpnia 2009 /


Powered by Blogger
Web Counters

Subskrybuj
Posty [Atom]