apa calda
...czyli ciepla woda. dalej jej nie ma, mimo, ze to juz ponad tydzien, jak przeglad techniczny sie zaczal. ale za to zrobilem sie twardy i zimny przysznic to dla mnie codziennosc:) no dobra, tak troche mam ochote sie porzadnie umyc.
znowu urzadzilismy z makaroniarzem sympozjon, czyli uroczyscie otworzylismy wino. a wlasciwie trzy wina, ale do podwieczorku wypilismy tylko jedno. cabernet sauvingon prahova 1998, lagodne, delikatne, orzechowe w zapachu, cierpkawe w posmaku... calkiem dobre, ale to z 1999 bylo o niebo lepsze. na szczescie mamy jeszcze ze trzy butelki tego specjalu. postaral sie surczybyk. byl w macro i kupil oprocz tego merlot z 1989, z vrancea, tez na specjalna okazje, jak moj cabernet 1984.
chyba zlapalem swoj rytm. szkola, obiad, spacer, sjesta, podwieczorek, internet, spanie. spie w ogole strasznie duzo, sluzy mi cisza tej (w koncu reprezentacyjnej) dzielnicy Copou i czerwone wino w umiarkowanych ilosciach.